czwartek, 2 kwietnia 2015

Rozdział 1



     Wpatruję się w mały, jeszcze zielony listek klonu, który ciężko opada na moją dłoń. Nagle słyszę jakieś krzyki, a po chwili, w drzewo tuż obok mojej głowy, trafia jabłko nabite na znajomą strzałę.
- Hej, Rozelle! – słyszę w oddali i odwracam wzrok od strzały.
     To mój przyjaciel Joe. Jest w grupie łowieckiej, i właśnie teraz poluje. Znam go odkąd wypuściłam pierwsza strzałę. Trafiłam wtedy w jego torbę myśliwską, która do tej pory jest jeszcze przedziurawiona. Joe nauczył mnie wtedy polować, i od tamtej pory robimy to razem. Mimo, że ja poluję nielegalnie. Ma półdługie szatynowe włosy i ciemnie, niemalże czarne oczy. Jego lekko wykrzywiony nos idealnie pasuje do szerokiej szczęki i wielkich mięśni.
- Cześć Joe – staram się być uśmiechnięta, ale od wczoraj nic nie jadłam, a mój
   brzuch mówi sam za siebie.
- Jesteś głodna. Poczekaj, zaraz ci coś dam – mówi, chcąc jak zwykle mi we
   wszystkim pomagać.
- Wiesz, nie… - ale gdy Joe wyciąga z torby wielki kawałek szynki od razu
   zaczynam się ślinić i zmieniam zdanie – Chociaż… skoro nalegasz…
- Już niedługo będziesz mogła legalnie polować – mówi łowca, podczas gdy ja
   myślę tylko o jedzeniu.
     Ma rację, ale wtedy przeniosę się na teren dla łowców i nie będę mogła legalnie spotykać się z matką poza handlem na targu, gdzie mama sprzedaje ubrania, które szyje. Jesteśmy w Obszarze Dziesiątym, który zajmuje się wyrobem tkanin i ubrań. - A jeśli będę miała więcej niż jedną umiejętność? – pytam.
     Joe spuszcza głowę.
- Nie oszukujmy się! – ciągnę dalej – Mój ojciec jest drwalem, mama tkaczką
   do tego jeszcze poluję. To już trzy. A może jest coś jeszcze? Coś, czego nie odkryłam!
- Udawaj – rzuca Joe.
- Co?
- Nie pokazuj im innych umiejętności. Pokaż tylko jedną, najlepiej polowanie.
- Nie! – wybucham – Nie umiem ukryć tego kim jestem! Tak się nie da!
     Może trochę przesadziłam, ale taka jest prawda! Nie da się udawać kogoś, kim się nie jest, a przynajmniej na teście.
- Przepraszam, ja…
- Nic się nie stało – przerywa mi Joe. Jak zawsze wszystko rozumie, nie jest wściekły, rzadko się złości. Jest wspaniałym przyjacielem. Nielegalnym, ale dobrym.
- Joe! – słyszymy w oddali – Joe, gdzie jesteś?!
- Idę! – wrzeszczy Joe.
- Pa – uśmiecham się na pożegnanie
-Pa – Joe także się uśmiecha.
     Zostaję w lesie jeszcze godzinę, a w drodze do domu sprzedaję swoją zdobycz.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz